Wygrana walka z naleśnikami

Ostatnio naszła mnie ogromna ochota na naleśniki… Porzuciłam wszystkie, chwilowe obowiązki domowe, wsiadłam do auta i dzikim pędem ruszyłam do supermarketu. Po 5 minutach drogi, w końcu się udało – dotarłam na miejsce. Została tylko jedna, największa zmora dopadająca zwłaszcza kobiety – trzeba zaparkować auto.

Uśmiech na twarzy może oznaczać tylko jedno, mianowicie misja skończona powodzeniem, samochody obok całe, niepoobijane, mąż będzie dumny. Wchodzę do sklepu, biorę potrzebne składniki i te mniej, jak to u każdej, prawdziwej kobiety bywa. Płacę i wracam głodna jak wilk do domu. Poprosiłam mamę, żeby podała mi legendarny przepis na pyszne naleśniki babci, ale z przyczyn nie do końca mi znanych odmówiła. No cóż, chęć zjedzenia naleśnika i tak była silniejsza, a przecież w internecie znajdę wszystko, a taki przepis szczególnie. Tylko co tu zrobić jak znalazłam ich niespełna milion? Może wyliczanka? Chwila namysłu i mam! Na pewno będą pyszne!
– 1 jajko
– szklanka mąki
-szklanka mleka
-szczypta soli i cukru
Jajko wbić do miski, dodać mleko, mąkę, sól i cukier i mieszać do uzyskania gładkiej konsystencji.
Wszystko wydaję się być bardzo proste.. Ale jak się okazało po 10 minutach walki z przepisem, prawdziwa Pani domu nie podołała. Nie potrafiła dobrze upiec naleśników i wyszły surowe. A więc niesforne lecz pyszne ciasto wygrywa z amatorką 1:0. Mam nadzieję, że następne z przepisu babci wyjdą lepiej, tak łatwo się nie poddam…